Archiwum wrzesień 2025


Za blaskiem klejnotów #10 Carlton Hotel....


23 września 2025, 20:44

Dzisiaj, opowiem wam historię, jak w 2013 roku spokojne Cannes przeżyło szok.
Do luksusowego Carlton Hotel wszedł samotny mężczyzna z bronią.
W minutę ukradł biżuterię wartą 136 milionów euro.
Bez strzałów, bez ofiar – po prostu wyszedł.
Do dziś nikt nie wie, gdzie są te diamenty.

 

https://www.youtube.com/watch?v=NJbfdbde4ZE

 

Za blaskiem klejnotów #10 Carlton Hotel. Cannes

Jest lipiec 2013 rok. Cannes. Miasto luksusu, czerwonych dywanów i filmowego blichtru. Lecz, w samym sercu Riwiery Francuskiej, zamiast oklasków i fleszy aparatów świat usłyszał o czymś zupełnie innym. O spektakularnym napadzie, który do dziś uznawany jest za jeden z największych rabunków w historii Europy. Carlton Hotel – ikona elegancji – stał się sceną kradzieży biżuterii wartej sto trzydzieści sześć milionów euro.


To nie był film. Choć brzmi jak scenariusz filmu akcji.
Jest dwudziesty ósmy lipca 2013 roku. Niedzielne popołudnie. Turyści spacerują promenadą Croisette, a w słynnym Carltonie trwa wystawa wyjątkowej biżuterii – kolekcji diamentów należącej do izraelskiego jubilera Lva Levieva, znanego jako król diamentów.
Levieva stać na wszystko! Jego kamienie zdobiły największe gwiazdy czerwonych dywanów. Ale w tym momencie cała ta bajeczna kolekcja była wystawiona w jednym miejscu, za szybami hotelowych gablot. To, co dla zwiedzających było atrakcją, dla kogoś innego stało się okazją życia.
Chwilę po południu do hotelu wchodzi mężczyzna. Sam. Ubrany skromnie, z twarzą częściowo ukrytą pod czapką i szalikiem. Nic szczególnego. Turyści, pracownicy, recepcjoniści – nikt nie zwraca na niego większej uwagi.


Ale w jego dłoni znajduje się broń.
Mężczyzna błyskawicznie przechodzi korytarzem w stronę wystawy. W jednej chwili wyciąga pistolet i celuje w ochroniarzy. Nie pada ani jeden strzał. Nie ma krzyków. Nie ma dramatu. Są tylko krótkie, stanowcze polecenia.
Zaskoczeni strażnicy i obsługa hotelu nie mają szans. W obliczu broni, spokojny i opanowany złodziej otwiera gabloty i zaczyna pakować biżuterię do torby. Kamień za kamieniem, naszyjnik za naszyjnikiem.
Cała akcja trwa nie więcej niż minutę. Może dwie.
A potem… znika. Po prostu wychodzi tymi samymi drzwiami, którymi wszedł. Bez strzałów. Bez pościgu. Świadkowie zostają w szoku.
Świat szybko dowiaduje się, że właśnie doszło do kradzieży stulecia. Wartość zrabowanej biżuterii oszacowano na sto trzydzieści sześć milionów euro. To więcej niż ówczesny budżet festiwalu filmowego w Cannes.
Kim był ten człowiek?
Francuska policja rozpoczyna śledztwo. Pierwsze pytania są oczywiste: czy za wszystkim stoją słynne „Różowe Pantery”? Ten międzynarodowy gang miał na koncie dziesiątki podobnych akcji na całym świecie, również na Lazurowym Wybrzeżu.


Ale z czasem śledczy zaczynają mieć wątpliwości. Zuchwałość, prostota, samotny sprawca – to nie pasuje do typowej taktyki Panter.
Wkrótce okazuje się, że złodziejem był Vjačeslav Lejlić, znany też jako Sławik. Serb, były więzień, uciekinier z austriackiego zakładu karnego. Mężczyzna z długą kartoteką kryminalną.
Wpada w ręce policji kilka miesięcy później, w Monte Carlo. Ale – i to najważniejsze – nigdy nie odzyskano biżuterii.
Gdzie trafiły diamenty Levieva? Rozeszły się po czarnym rynku? Zostały rozdrobnione? Sprzedane pojedynczo? Przerobione?...
Jedno jest pewne w tej sprawie… Sto trzydzieści sześć milionów euro! Wyparowało.


Ta kradzież wstrząsnęła Cannes. Carlton Hotel, ikona luksusu, nagle stał się symbolem słabości. Miejscem, które mogło zostać obrabowane niemal bez wysiłku.
Wyobraźcie to sobie: w sercu miasta, w biały dzień, pod nosem turystów i ochroniarzy, ktoś odchodzi z fortuną życia.
Śledczy do dziś powtarzają, że był to napad genialny w swojej prostocie. Bez skomplikowanego planu. Bez drużyny. Bez strzelanin i pościgów. Jeden człowiek. Jedna broń. I odwaga, by spróbować.
Nie ma w tym fajerwerków. A jednak właśnie ta prostota okazała się najgroźniejsza.
Cannes pamięta ten napad. Bo Carlton Hotel widział gwiazdy kina, widział najdroższe bankiety i najpiękniejsze diamenty. Ale dwudziestego ósmego lipca 2013 roku zobaczył coś jeszcze: jak kruche jest poczucie bezpieczeństwa, nawet w świecie bogactwa i luksusu.
Do dziś nie wiadomo, gdzie są te kamienie. Być może ktoś nosi je na palcu w innym kraju. Być może zostały przetopione, rozproszone, ukryte.
Jedno jest pewne: kradzież, której Cannes nie zapomni, na zawsze zapisała się w historii światowej przestępczości.

Za blaskiem klejnotów #9 Królewskie insygnia...


16 września 2025, 14:39

Dzisiaj opowiem wam o kradzieży, która w pomysłowości nie ma sobie równych! Skok miał miejsce w 2018 roku. Z katedry w Strängnäs skradziono królewskie insygnia insygnia pogrzebowe Karola IX Wazy i Krystyny von Holstein-Gottorp (holsztyńskiej). Były to dwie korony i królewskie jabłko.
Złodzieje uciekli motorówką po wodach jeziora Mälaren. Część klejnotów odzyskano po kilku miesiącach.

https://youtu.be/v4-pOFdmLiI

Ale… drodzy państwo! Kamienie szlachetne i szlachetne kruszce, z każdym rokiem, stają się coraz droższe, a wysoka cena uwarunkowana jest coraz mniejszą ich wydobywalnością i czynnikami niematerialnymi. Ale o tym dowiecie się z książki „Szlachetne sekrety kamieni szlachetnych”. 


A teraz akcja!
Wyjaśnijmy najpierw, czym są insygnia królewskie?
Insygnia królewskie to uroczyste symbole władzy monarszej, które podkreślają rangę i autorytet władcy. Do najważniejszych insygniów należą korona, berło, jabłko królewskie, miecz czy płaszcz koronacyjny. Każdy z tych przedmiotów ma znaczenie symboliczne. Korona oznacza władzę i majestat, berło sprawiedliwość i rządy, a jabłko panowanie nad światem chrześcijańskim. Insygnia królewskie były używane podczas koronacji i najważniejszych ceremonii państwowych, stanowiąc widoczny znak godności królewskiej i ciągłości dynastii.


A jaką mają wartość?
Insygnia królewskie są to bezcenne przedmioty. Mają ogromną wartość materialną, jak i niematerialną. Wykonane z drogocennych kruszców. Ozdobione kamieniami szlachetnymi, a świadczą bogactwie i potędze państwa. Ale ich znaczenie wykracza poza samą wartość rynkową! Są one symbolem władzy, majestatu i ciągłości tradycji, a także nośnikiem historii i tożsamości narodowej! Dzięki temu stanowią nie tylko cenne dzieła sztuki złotniczej, lecz także wyjątkowe dziedzictwo kulturowe o nieocenionym znaczeniu.

Teraz gdy wiemy już jakie znaczenie mają insygnia królewskie i że są to bezcenne przedmioty, przejdźmy do rzeczy!

Lato, wtorek 31 lipca 2018 roku, spokojne senne Strängnäs, miasteczko położone nad malowniczym jeziorem Mälaren, stało się nagle sceną wydarzeń, które bardziej przypominały film akcji niż realia szwedzkiej codzienności.
W katedrze, gdzie od wieków przechowywano bezcenne insygnia królewskie, panowała cisza przerywana jedynie odgłosami kroków turystów. Za grubym szkłem, w dobrze oświetlonej gablocie, spoczywały korony i berło – błyszczące złotem i klejnotami, niczym żywe relikty epoki potężnych Wazów. To właśnie one miały stać się celem zuchwałej kradzieży.


31 lipca, wczesnym popołudniem, dwóch mężczyzn wkroczyło do katedry. Ich zachowanie nie wzbudzało podejrzeń. Wyglądali jak zwyczajni turyści. Nagle jednak jeden z nich wyciągnął młotek, a dźwięk tłuczonego szkła rozdarł świętą przestrzeń świątyni. Zanim ktokolwiek z obecnych zdążył zareagować, klejnoty zniknęły w ich rękach.
Krzyki świadków wypełniły nawę, a strażnicy natychmiast rzucili się do biegu, lecz złodzieje mieli każdy szczegół zaplanowany. Wypadli z katedry, wskoczyli na czekający motorower i pognali wąskimi uliczkami miasta. Policja otrzymała zgłoszenie niemal natychmiast, rozpoczęto pościg, ale bandyci byli szybsi.


Na oczach przypadkowych przechodniów wjechali wprost na pomost i – niczym w filmie akcji – porzucili motorower, po czym przeskoczyli do motorówki. Silnik zawył, a łódź przecięła taflę jeziora. Policjanci i świadkowie mogli tylko patrzeć, jak znikają w oddali, zostawiając za sobą smugę piany na wodzie.

Policja wszczęła szeroko zakrojoną obławę, angażując helikoptery i patrole wodne. Każdy most, każda droga prowadząca ze Strängnäs była kontrolowana. Mimo to złodzieje zapadli się pod ziemię.
Cała Szwecja przez kolejne dni żyła tą historią. Zastanawiano się, czy insygnia, które przetrwały wojny i wieki historii, zniknęły na zawsze. Eksperci ostrzegali, że sprzedaż takich przedmiotów na czarnym rynku jest niemal niemożliwa – te przedmioty były zbyt rozpoznawalne. Obawiano się więc, że złodzieje mogą je zniszczyć, przetopić, by sprzedać samo złoto.
Przełom nastąpił kilka miesięcy później. Policja, korzystając z podsłuchów i obserwacji półświatka sztokholmskiego, namierzyła jednego z podejrzanych.
Jeden podejrzany został aresztowany we wrześniu 2018 roku w związku z kradzieżą insygniów z katedry w Strängnäs.
Drugi mężczyzna także został aresztowany niedługo potem, w listopadzie 2018.
się natrafić na trop ukrytych insygniów.

Skradzione przedmioty nie zostały natychmiast odnalezione, ale śledczym udało się je odzyskać. Korony i berło odnaleziono w plastikowym worku na śmieci, pozostawionym w zaroślach niedaleko Sztokholmu.
Cała Szwecja obserwowała ich powrót, który przypominał o wartościach i tożsamości Szwecji.
Insygnia były lekko uszkodzone, ale przetrwały i wróciły do zbiorów, a złodzieje trafili do więzienia.
Sam proces natomiast, rozpoczął się w 2019 roku i przyciągnął uwagę dziennikarzy z całego świata.

W lutym 2019 roku Johan Nicklas Bäckström, 22 lata, został skazany na 4,5 roku więzienia za kradzież tych insygniów oraz za inne czyny powiązane.
Podczas procesu przyznał się do kradzieży („włamania się” do gabloty i zabraniu przedmiotów).
Mimo, że oskarżony początkowo milczał, nie zdradzając szczegółów, to jego DNA zostało znalezione na skradzionych przedmiotach. Pozostało mu jedynie wywalczyć jak najmniejszy wyrok, dlatego podjął się wyjaśnień.
Pozostałe osoby podejrzane (ich tożsamości nie ujawniono) dwaj mężczyźni w wieku 24 i 26 lat, zostali zatrzymani pod zarzutem obracania skradzionymi przedmiotami.
Jeden z nich został skazany za współudział (czyli pomoc w kradzieży lub w działaniach po kradzieży), otrzymał wyrok 3 lat więzienia. Ten niższy wymiar kary miał związek z jego rolą w zwróceniu insygniów.

Nie stwierdzono czy motywacja działania była akcją zorganizowanego gangu, czy raczej osoby działające samodzielnie.
Jednak, analizując przebieg zdarzeń można odnieść wrażenie, że zarówno pomysł jak i działania nie noszą żadnego znamienia pasującego do zorganizowanej przestępczości. Jawią się raczej jako fantazja początkujących złodziei, o prostej i ordynarnej akcji, którą mogłoby wymyślić nawet dziecko.
Dziś ta historia nadal elektryzuje. Kradzież z 2018 roku stała się legendą. Opowieścią o bezczelności a wręcz brawurze i cienkiej granicy między rzeczywistością a filmem akcji.

Za blaskiem klejnotów #8 Salon Graff Diamonds...


09 września 2025, 17:47

Za blaskiem klejnotów #8 Salon Graff Diamonds
Dziś opowiem wam kolejny przykład, który wstrząsnął opinią publiczną. To historia pewnego genialnego planu, który zrealizowano z takim zimnym opanowaniem, że długo nie mogli uwierzyć, że ktoś naprawdę mógłby wpaść na coś tak ryzykownego, a jednocześnie tak skutecznego. Pieniądze i klejnoty – to, co zostało utracone w salonie jubilerskim Graff Diamonds w 2009 roku. Całość obliczono na 65 milionów dolarów…

https://youtu.be/VGvfwAfdkWY

 

To już kolejny podcast i również kolejny przykład na to, jak wyrafinowana fantazja towarzyszy rabusiom. I jak bezczelna odwaga, która szokuje tak. że bez mrugnięcia okiem oddaje się pieniądze i najcenniejsze klejnoty.
Witajcie w naszej opowieści, w której zagłębimy się w fascynujący świat wielkich skoków na pieniądze i klejnoty. Od odważnych napadów na banki. przez genialnie zaplanowane kradzieże biżuterii. aż po spektakularne ucieczki. Spotkamy tu mistrzów planowania, ryzykantów gotowych postawić wszystko na jedną kartę i śledczych, którzy próbowali ich dopaść.

Dziś opowiem wam kolejny przykład, który wstrząsnął opinią publiczną. To historia pewnego genialnego planu, który zrealizowano z takim zimnym opanowaniem, że długo nie mogli uwierzyć, że ktoś naprawdę mógłby wpaść na coś tak ryzykownego, a jednocześnie tak skutecznego. Pieniądze i klejnoty – to, co zostało utracone w salonie jubilerskim Graff Diamonds w 2009 roku. Całość obliczono na 65 milionów dolarów…

A dlaczego klejnoty są tak pożądane? O tym dowiecie się z książki „Szlachetne sekrety kamieni szlachetnych”, gdzie opisane są ich wartości materialne i mistyczne.

   

 

A teraz przenieśmy się w świat bajońskich pieniędzy i bajecznych klejnotów.

I. Twierdza Diamentów
Na londyńskiej New Bond Street, wśród butików haute couture i najsłynniejszych domów jubilerskich, stał Graff Diamonds – salon, który niczym twierdza diamentów, lśnił jak skarbiec królewski. Miejsce to było znane na całym świecie. Wystarczyło jedno spojrzenie na witryny, by wiedzieć, że w środku znajdują się kamienie, których cena przekraczała ludzką wyobraźnię.
To nie był zwykły sklep. To była instytucja, w której sprzedawano nie biżuterię, lecz symbole statusu i potęgi. Klejnoty z Graffa trafiały na szyje arabskich księżniczek, na palce hollywoodzkich gwiazd i do sejfów miliarderów.
To właśnie dlatego stał się celem.

II. Mistrzowie Maski
Złodzieje, którzy zaplanowali rabunek, należeli do kręgu przestępczości zorganizowanej, gdzie cierpliwość i kalkulacja są cenne na równi z odwagą.
Nie chcieli być anonimowi na nagraniach – chcieli być kimś innym. Dlatego skontaktowali się z charakteryzatorem filmowym. W jego dłoniach lateks i silikon zmieniały twarze w nowe tożsamości: zmarszczki, inne linie szczęki, sztuczne włosy. Kiedy przestępcy patrzyli w lustro, widzieli nie siebie, ale wymyślonych dżentelmenów – z pozoru eleganckich klientów.
Przygotowano także ucieczkę. W różnych częściach Londynu zaparkowano samochody, gotowe na zmianę jak pionki na szachownicy. Drogi odwrotu zostały przemyślane pod kątem kamer, korków i patroli. Każdy szczegół miał działać jak trybik w zegarku.

Mistrzowie Maski
Kim byli:
Lider – „Architekt”
To strateg, który planował przez kilka tygodni, analizując każdy szczegół. W jego głowie rabunek nie był zbrodnią, lecz wojskową operacją, a motywacją, jak zwykle, duże pieniądze!

Wykonawca – „Aktor”
Człowiek, który wszedł do sklepu w garniturze i z uśmiechem, a w kilka sekund przemienił się w zimnego rabusia. To ktoś, kto potrafił spojrzeć sprzedawcy w oczy, grać rolę klienta i zaraz potem terroryzować go bronią.
A motywacja to adrenalina. Potrzebował tego dreszczu. poczucia, że oszukuje system.
I Kierowca – „Cień”
Niewidoczny, ale kluczowy. Bez niego cała operacja runęłaby jak domek z kart. Znał ulice Londynu lepiej niż mapy policyjne. Działał pragmatycznie i z cierpliwością. Dobrze wiedział, że jego rola nie przynosi blasku, ale daje władzę nad czasem i drogą.
W przygotowaniu skoku byli też sojusznicy.
„Iluzjonista” - to artysta, który z filmowych planów przeszedł do świata przestępczego. To on stworzył maski, które oszukały kamery i świadków.

„Szachista”, człowiek od zaplecza. Samochody, telefony, kryjówki. Bez niego cała sieć by się rozsypała. Obsesyjny planista, zafascynowany porządkiem. Na improwizację nie było miejsca.

III. Wejście – Elegancja i Terror
6 sierpnia 2009 roku. Wczesne popołudnie. Dwóch mężczyzn wysiadło z taksówki przed wejściem do Graffa. Kamera monitoringu zarejestrowała ich jako zadbanych klientów. Garnitury skrojone na miarę, pewny krok, lekki uśmiech.
Weszli do środka jak bohaterowie filmu. z gotowym planem i uśmiechem. Sprzedawczynie i ochroniarze przywitali ich z typową dla tego miejsca kurtuazją.
Ale już kilka sekund później! W powietrzu zamigotał błysk broni wycelowanej prosto w obsługę. Uprzejmość oddała miejsce strachowi. Ludzie zostali zmuszeni, by położyć się na ziemi lub podawać kolejne szkatułki z diamentami.

IV. Sam Rabunek – 90 sekund do wieczności
Rabunek trwał zaledwie półtorej minuty – a każdy ruch był wcześniej przećwiczony.
Złodzieje wiedzieli dokładnie, co chcą zabrać. Nie rozpraszali się drobnostkami. Ich celem były najdroższe sztuki – 43 klejnoty: pierścionki, kolie i bransolety wysadzane diamentami najwyższej klasy.
Każdy ruch – wskazanie palcem, rozkaz szeptem – był pełen zimnej determinacji. Torby napełniały się błyskawicznie, a każdy brylant dodawał im kilogramów w wartości, nie w wadze. W ciągu kilkudziesięciu sekund skradli to, co wyceniono na 65 milionów dolarów.
Największy rabunek w historii Wielkiej Brytanii stał się faktem.

V. Ucieczka – Londyn to labirynt

Po rabunkowej operacji wybiegli na ulicę, gdzie czekał wspólnik za kierownicą. Samochód z rykiem silnika wtopił się w chaos londyńskiego ruchu.
Ale to był dopiero początek ucieczki. Po kilku kilometrach zmienili auto, potem jeszcze raz i jeszcze. Każdy pojazd przygotowano wcześniej. każdy miał inne numery rejestracyjne.
Choć Londyn był jednym z najbardziej monitorowanych miast świata, złodzieje wierzyli, że mogą oszukać nawet setki kamer.
Jednak fortuna nie była całkiem po ich stronie. W pośpiechu jeden z nich porzucił telefon komórkowy – niczym ziarno, z którego miała wyrosnąć cała nić dowodów.

VI. Śledztwo – Polowanie na Cienie
Scotland Yard nie miał zamiaru pozwolić, by rabunek tej skali zakończył się triumfem złodziei. Zabezpieczono setki godzin nagrań, analizowano każdy kadr, każdy szczegół.
Telefon okazał się pierwszym błędem przestępców. Dzięki niemu dotarto do ich sieci kontaktów. Dalej – do warsztatów, gdzie przygotowywano charakteryzacje, i do ludzi, którzy pomagali w logistyce.
Śledczy krok po kroku obnażali całą strukturę grupy. Osiem osób zostało skazanych – część za sam rabunek, inni za pomoc w ukrywaniu łupu. Najsurowsze wyroki sięgały 16 lat więzienia.

Aman Kassaye i Thomas Thomas, którzy zostali uwięzieni za udział w największym w Wielkiej Brytanii napadzie na biżuterię w Graff Diamonds w Mayfair w centrum Londynu.
Czterech rabusiów trafiło do więzienia po skazaniu za udział w napadzie na diamenty Graff o wartości 40 milionów funtów.


Soloman Beyene, 25 lat, z Marylebone, i Clinton Mogg, 43 lata, z Bournemouth, zostali dziś skazani w Sądzie Koronnym w Woolwich za spisek w celu rabunku.
Ława przysięgłych, złożona z ośmiu kobiet i trzech mężczyzn, wcześniej skazała Amana Kassaye, 25 lat, z Battersea – przywódcę gangu, który przeprowadził największą w Wielkiej Brytanii kradzież biżuterii – za spisek w celu rabunku, porwanie i posiadanie broni. Ława przysięgłych została zwolniona dopiero po 15 dniach narady.
Ale nawet zwycięstwo policji miało w sobie posmak goryczy.
Podejrzewano, że właściwi szefowie, którzy ten napad zaplanowali, to bossowie półświatka i przebywają na wolności. Taki zuchwały napad wymagał strategicznego działania i sprytu aby zamaskować przed policją śledzenie ruchów pojazdów podczas ucieczki.
Również do aresztowania przestępców przyczyniły się przypadkowe zdarzenia. Rabusie uciekając BMW, zderzyli się z taksówką. Następnie w pośpiechu przesiądając się do innego podstawionego samochodu, jedemu z nich wypadł telefon komórkowy na kartę. Znaleziono też w samochodzie gotową do strzału strzelbę i naboje.
Numery zapisane w telefonie komórkowym, dały szansę policji, do namierzenia osób biorących udział w przestępstwie.

 

VII. Epilog – Diamenty, które zniknęły
Choć sprawców dopadła sprawiedliwość, to los skradzionych klejnotów pozostaje tajemnicą.
Prawdopodobnie diamenty zostały natychmiast przeszlifowane na nowo, rozbite na mniejsze kamienie, by zatrzeć wszelkie ślady. Część mogła trafić na czarny rynek w Europie, inne do Dubaju, Moskwy, Hongkongu. Dziś mogą błyszczeć na palcach nieświadomych nabywców – bez żadnej świadomości, że ich historia to jeden z największych rabunków w dziejach.

VIII. Dziedzictwo Rabunku
Rabunek w Graff Diamonds przeszedł do historii jako majstersztyk zuchwałości i planowania. W świecie przestępczym zyskał status legendy – dowód, że nawet najlepiej chronione miejsca mogą zostać zdobyte.
Ale to także opowieść o słabości ludzkiego planu. Bo choć złodzieje uciekli z łupem wartym 65 milionów dolarów, ich wolność była krótkotrwała. A diamenty, które miały być wieczne, zniknęły – i być może już nigdy nie ujrzą światła dziennego w swojej pierwotnej postaci.

Za blaskiem klejnotów #7 Skok na transport...


02 września 2025, 19:53

Dzisiaj opowiem wam jak 11 grudnia 1978 roku na nowojorskim lotnisku dokonano największego napadu w dziejach USA. Mafijna rodzina Lucchese zrabowała prawie 6 milionów dolarów, co wówczas stanowiło niebotyczną fortunę, a skok na magazyn należący do niemieckiej linii lotniczej Lufthansa stał się legendą. Łupem padła gotówka w banknotach i biżuterii szacowanej na milion dolarów.
Początkiem stał się przegrany zakład bukmacherski...

https://youtu.be/DCIVFDbpsg8